Kupujemy choinkę, uzupełniamy zapasy bombek, patroszymy karpia, mielimy mak i powtarzamy wszystkie wigilijne rytuały. Ale kiedy siadamy, szczęśliwie wszyscy, przy stole, wiemy, że dzieci i tak za dwa dni wyjadą, że zmieniliśmy się wszyscy i wszystko zmieniło się wokół nas. Dlatego bardzo lubię te ostatnie dni przed świętami, kiedy wszystko dopiero ma się wydarzyć.
Węgierski pisarz Sandor Marai, już jako dorosły człowiek, pojechał z bratem do swego rodzinnego miasta. Chodzili po ulicach, gdzie biegali jako chłopcy i w końcu odwiedzili swoją dawna szkołę. Teren wokół niej został zabudowany.
– To gdzie teraz będziemy grać w piłkę?! – zastanawiał się głośno brat Maraia.
– Czym ty się martwisz? – odparł pisarz. – Przecież my już nigdy nie będziemy grać w piłkę...
To zdanie przypomina mi się często, bo przecież nie chodzi tylko o boisko, ale o bezpowrotną utratę. Nigdy już nie będziemy dziećmi i nawet jeżeli zagramy w piłkę, nie będzie to już taka sama zabawa. Podobnie jest ze świętami. Kupujemy choinkę, uzupełniamy zapasy bombek, patroszymy karpia, mielimy mak i powtarzamy wszystkie wigilijne rytuały. Ale kiedy siadamy, szczęśliwie wszyscy, przy stole, wiemy, że dzieci i tak za dwa dni wyjadą, że zmieniliśmy się wszyscy i wszystko zmieniło się wokół nas. Dlatego bardzo lubię te ostatnie dni przed świętami, kiedy wszystko dopiero ma się wydarzyć. Kiedy dom jest wysprzątany, ale pusty, a za oknem w świetle latarni błyszczy pierwszy śnieg. Wtedy wydaje mi się, że jednak zagramy w piłkę.
Ewa Mazgal
– To gdzie teraz będziemy grać w piłkę?! – zastanawiał się głośno brat Maraia.
– Czym ty się martwisz? – odparł pisarz. – Przecież my już nigdy nie będziemy grać w piłkę...
To zdanie przypomina mi się często, bo przecież nie chodzi tylko o boisko, ale o bezpowrotną utratę. Nigdy już nie będziemy dziećmi i nawet jeżeli zagramy w piłkę, nie będzie to już taka sama zabawa. Podobnie jest ze świętami. Kupujemy choinkę, uzupełniamy zapasy bombek, patroszymy karpia, mielimy mak i powtarzamy wszystkie wigilijne rytuały. Ale kiedy siadamy, szczęśliwie wszyscy, przy stole, wiemy, że dzieci i tak za dwa dni wyjadą, że zmieniliśmy się wszyscy i wszystko zmieniło się wokół nas. Dlatego bardzo lubię te ostatnie dni przed świętami, kiedy wszystko dopiero ma się wydarzyć. Kiedy dom jest wysprzątany, ale pusty, a za oknem w świetle latarni błyszczy pierwszy śnieg. Wtedy wydaje mi się, że jednak zagramy w piłkę.
Ewa Mazgal
Komentarze (0)
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez