Dzisiaj jest czwartek, 25 kwietnia 2024. Imieniny Jarosława, Marka, Wiki

Polski żołnierz

2011-11-17 18:44:10 (ost. akt: 2011-12-02 12:45:27)

Od Wigilii 1945 roku minęło 59 lat. Byłam wtedy małą dziewczynką, miałam 7 lat. Krótko przed Bożym Narodzeniem cała nasza rodzina wyjechała z rodzinnej wsi na Wileńszczyźnie do Polski. Zostawiliśmy dom. Była ciężka zima, a w wagonach towarowych było bardzo zimno. Dzień krótki, zbliżał się ku wieczorowi, dawno pożegnaliśmy Wilno i dojechaliśmy do granicy.Tu przyszło nam świętować. Dalszy przejazd był niemożliwy, ciągle jechały na wschód pociągi załadowane sołdatami wracającymi z wojny.(...)

Polski żołnierz

Autor zdjęcia: Paweł Kicowski

Od Wigilii 1945 roku minęło 59 lat. Byłam wtedy małą dziewczynką, miałam 7 lat. Krótko przed Bożym Narodzeniem cała nasza rodzina wyjechała z rodzinnej wsi na Wileńszczyźnie do Polski. Zostawiliśmy dom. Była ciężka zima, a w wagonach towarowych było bardzo zimno. Dzień krótki, zbliżał się ku wieczorowi, dawno pożegnaliśmy Wilno i dojechaliśmy do granicy.Tu przyszło nam świętować. Dalszy przejazd był niemożliwy, ciągle jechały na wschód pociągi załadowane sołdatami wracającymi z wojny.

Wigilia w wagonie była bardzo smutna. Ojciec przyniósł gałązki choinki i dwa śledzie, które zdobył od przejeżdżających żołnierzy. Matka rozłożyła na skrzynce biały obrusik, położyła gałązki świerku, potem śledzie, suchary i suszone owoce. Dzieci wyglądały przez drzwi, czy gwiazdka już jest na niebie, czy nie. Kiedy zapadł zmrok, zasypane śniegiem wagony pogrążyły się w ciszy. Rodziny skupiły się wokół prymitywnych stołów. Nie mieliśmy opłatka, dzieliliśmy się sucharami, składaliśmy życzenia zdrowia i wszelkiej pomyślności w nowym miejscu zamieszkania. Polska jawiła się nam jak jakaś wielka jasność i raj. Wierzyliśmy, że będziemy wśród swoich. Będziemy uczyć się w polskiej szkole.

Z wagonów zaczęły dobiegać melodie kolęd. Każda rodzina pochłonięta była wspomnieniami i marzeniami o przyszłości. Modliliśmy się wszyscy. Ludzie byli biedni, znużeni długotrwałą wojną. Mój ojciec wspomniała o przeżyciach na froncie, z którego niedawno wrócił. Był ranny, szwankował na zdrowiu. Modlił się, żeby Bóg pozwolił mu wychować dzieci. Kiedy tak siedzieliśmy wokół przykrytego stołu, nagle ktoś zapukał.

Otworzyliśmy drzwi. Stał w nich młody człowiek w sutannie. — Jestem księdzem, kapelanem w partyzantce, przychodzę do was z opłatkiem — mówiąc to wyciągnął z przywiązanej na szyi torebki opłatek, którym podzielił się z nami. Tłumacząc się brakiem czasu, oświadczył, że musi iść dalej, gdyż przed świtem musi być w lesie, gdzie stacjonuje jego oddział AK. Partyzanci chcą się przedostać do Polski. Odwiedził inne wagony i pokonując zaspy oddalił się, skąd przyszedł.

Kolędy śpiewano w każdym wagonie. Rosjanie, którzy jechali z frontu, pootwierali wagony i słuchali tych śpiewów. Kiedy śpiew był coraz głośniejszy, a ludzie wyciągnęli resztki samogonki, żeby się rozgrzać, przyszła również kolej na pieśni patriotyczne.W jednej z nich, pamiętam, były takie słowa: A w tym Wilnie każdy rządzi. Kto nie przyjdzie, ten ma głos. A nam każą się wynosić Taki jest Polaków los. 

W pewnym momencie w drzwiach wagonu stanął sołdat i powiedział po rosyjsku, że jak się nie uspokoimy z tym śpiewem, to transport zostanie skierowany na wschód, a nie na zachód.

Nastała cisza jak makiem zasiał, nie było już śpiewów, ludzie przestraszyli się, że pojedziemy zamiast do Polski, to do Rosji, a tego każdy bał się jak ognia. Po kilku dniach transport ruszył do Polski, po przejechaniu granicy 6 stycznia 1946 r. do wagonu wszedł żołnierz polski, stanął w drzwiach, zasalutował i powiedział: — Witamy w Polsce! 
Był piękny. Jako dziecko widziałam żołnierza niemieckiego, litewskiego i rosyjskiego, ale polski żołnierz był dla nas najpiękniejszy.


Teresa Pielach
Pierwsza nagroda w konkursie "Wigilijna opowieść" z 2004 r.

Komentarze (0)

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB